top of page

Psychopata czy trup?


Jak to tak? Nie odczuwać emocji? Jak psychopata albo nieboszczyk?

Nie. Nie, nie, nie. Nie da się nie odczuwać, jeśli się jest normalnym. I nikt do tego nie nawołuje. Jak to się ma do stoicyzmu? A w którym miejscu stoicy mówili o nieodczuwaniu emocji? To pytanie retoryczne, gdyż nie mówili.

Owszem, stoicki spokój jest jednym z charakterystycznych dla tej szkoły haseł, niemniej jednak nie oznacza on braku emocji. Stoicki spokój jest o radzeniu sobie z emocjami. I o niewpadaniu w SKRAJNE emocje. O niedoprowadzaniu do huśtawki emocjonalnej. 

Znamy to, jak nie ze swojego życia, to z obserwacji. Euforia - załamanie - znowu euforia - znowu głęboki dół. To jest - między innymi - skutek nieumiejętnego zarządzania stanem flow, po którym często wpada się w stan apatii.

Niepozwalanie sobie na emocje odziera nas z człowieczeństwa i to jest jak najbardziej szkodliwe zachowanie. Emocje skryte pod pręgierzem spojrzeń i uśmieszków, pod płaszczykiem etykiety, pod maską stworzonej przez nas persony tak czy inaczej kiedyś zaczną o sobie dawać znać. Zwykle – a jakże – w tak zwanym nieodpowiednim momencie.


Dlatego mówmy głośno i wyraźnie: nie chodzi o nieodczuwanie emocji!


Chodzi o to, by je dostrzegać. Chodzi o to, by umieć je nazwać. Chodzi o to, by je rozumieć. Chodzi o to, by nimi zarządzać, a nie pozwalać im zarządzać sobą.


Czyli – jeśli nas coś raduje – radujmy się. Czy jest piękniejszy stan od czystej, dziecięcej radości? Czyż jest stan bardziej naturalny od zachwytu światem? Radość wyzwala w nas dobro, samo dobro. Stajemy się otwarci na drugiego człowieka, patrzymy w przyszłość z optymizmem, nie żywimy uraz, pretensji, wypełnia nas miłość. Uczmy się od dzieci. Przypominajmy sobie. To dobre ćwiczenie na poranek. Poczuć radość.


Jeśli jest powód do smutku, bo odszedł ktoś bliski, smućmy się. Ten stan wynikający z pustki, jaka powstała, jest jak najbardziej naturalny. Gdy go zdusimy, będzie wychodził nawet latami. Jest czas radości i czas smutku. Dobrze jest wypłakać łzy, które chcą być wypłakane.


Tu jedynie chodzi o to, by nie popłynąć z tymi emocjami w rejony, nad którymi nie mamy władzy. By nie doprowadzić do momentu, w którym owe emocje działają zamiast nas. By nie dopuścić do stanu, w którym nie rozumiemy, co się z nami dzieje i... nie interesuje nas to.


Chodzi też o to, by – umiejąc dostrzegać swoje emocje – rozumieć, skąd się biorą. Często jest tak, że mamy spore oczekiwania wobec innych ludzi i świata. A gdy owe oczekiwania rozbijają się o rzeczywistość, pojawia się frustracja, smutek, złość. Warto w tych momentach się zastanowić. Nie nad światem. Nad sobą. Nawet jeśli zrobiliśmy – według naszej oceny – coś dobrego dla drugiej osoby, a ona nie zareagowała zgodnie z naszymi oczekiwaniami, to – niestety – nasze dąsy są zupełnie nieuzasadnione. Nie oczekuj. To chyba powinno być hasło naczelne. Oczekiwania kończą się rozczarowaniem. Zwykle.


Niemniej jednak masz prawo do emocji, jakie pojawią się w wyniku owegoż rozczarowania. Tylko dobrze jest je zrozumieć. Dowiedzieć się, czego oczekiwałam /-em. Dlaczego tego oczekiwałam /-em. Jaki mam jeszcze niedostrzeżony przez siebie brak, że potrzebuję spełnienia tych oczekiwań. Bo to zawsze jest o nas.


Tak więc mamy prawo do emocji. Nawet w duchu stoicyzmu. Stoicyzm jest o niewpadaniu w skrajności. Jest o antypodach szaleństwa, zarówno szaleństwa euforycznego, jak i szaleństwa z otchłani rozpaczy. Nie jest o nieodczuwaniu. Nie może być. Jest wszak drogą środka. A nieodczuwanie jest skrajnością.


Ostatni odcinek jest także trochę o tym. Zapraszam:

 
 
 

Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
bottom of page