Ewa Joanna Sankowska
Pomagam kobietom wracać do siebie – do swojego wewnętrznego pałacu, w którym każda komnata skrywa część prawdy. Tworzę przestrzeń, w której mogą spojrzeć w lustro obecności
i zobaczyć siebie taką, jaką są naprawdę – bez masek, bez historii, z miłością.
To droga przez sztukę, świadomość i subtelne przebudzenie.
Nie uczę, jak żyć. Pokazuję, jak wrócić do siebie.
Nie naprawiam. Uwalniam.
Pomagam odpuścić żal, wstyd, złość i fałszywe przekonania
moja misja
Pomagam kobietom wracać do siebie – do swojego wewnętrznego pałacu, w którym każda komnata skrywa część prawdy. Tworzę przestrzeń, w której mogą spojrzeć w lustro obecności i zobaczyć siebie taką, jaką są naprawdę – bez masek, bez historii, z miłością. To droga przez sztukę, świadomość i subtelne przebudzenie.
Tworzę świat, w którym kobiety żyją w zgodzie ze sobą – odważnie, bez wstydu, z lekkością i miłością do swojej historii. Świat, w którym przeszłość staje się mądrością, a przyszłość – wolnym wyborem.
moja wizja
Widzę świat, w którym kobieta nie żyje już w ruinach przeszłości ani w murach przyszłości.
Świat, w którym wraca do siebie – do swojego wewnętrznego pałacu, gdzie każda sala przypomina jej o tym, kim jest naprawdę.
Widzę kobiety, które nie uciekają od swoich emocji, lecz spotykają się z nimi z łagodnością i prawdą.
Kobiety, które nie pytają już świata o zgodę, tylko spoglądają w lustro obecności – i widzą w nim duszę.
Moim pragnieniem jest, by każda z nas odnalazła w sobie dom. I zamieszkała w nim naprawdę.
Każda z nas może żyć w zgodzie ze sobą, zamiast w wiecznym dopasowywaniu się.
Wierzę, że spokój i sens to nie luksus – to Twoje prawo.
Nie narzucam Ci gotowej ścieżki.
Nie próbuję Cię zmieniać.
Zamiast tego: słucham, zadaję pytania, pomagam Ci zaufać sobie.
To nie ja mam odpowiedzi – to Ty je masz. Ja tylko pomagam Ci do nich dotrzeć.
mój manifest
Nie jesteś zagubiona – jesteś w podróży po własnym pałacu.
Każda sala, którą przeszłaś – nawet ta pełna bólu – była częścią tej drogi.
Każde odbicie, które przerażało – było zniekształconym lustrem, nie Tobą.
W tym miejscu nie naprawiam Cię. Przypominam Ci, że jesteś całością.
Nie uczę Cię, jak być lepszą. Zapraszam Cię do bycia sobą.
Nie przychodzisz tutaj po wiedzę – przychodzisz po siebie.
Wierzę w Twój wewnętrzny pałac – nie jako twierdzę, ale jako sanktuarium.
Wierzę, że lustro nie musi oceniać – może uzdrawiać.
I że prawdziwa obecność zaczyna się wtedy, gdy przestajesz uciekać.
To droga w głąb, nie naprzód.
W głąb serca.
W głąb duszy.
W głąb prawdy.