
Są poranki, i są Poranki.
Te pierwsze upływają czasem w pośpiechu, czasem w irytacji, czasem w braku chęci do rozpoczęcia dnia. Te drugie są przyjazną zapowiedzią rozpoczynającego się dnia. Towarzyszy im spokój, nadzieja, otwartość.
Od czego zależy, czy nasze dni będą rozpoczynały się od poranków, czy od Poranków?
Od tego, co myślimy. Pamiętam dobrze swoje poranki, gdy jeszcze pracowałam na etacie. Były długie okresy, gdy chciało mi się wstawać; były okresy, gdy chętnie pospałabym dłużej; ale bywało i tak, że stojąc pod prysznicem, nie wiedziałam, czy po twarzy płynie woda, czy łza. Miałam tak serdecznie dosyć pracy, że myślenie o kolejnym poranku sprawiało mi ból.
W odpowiednim momencie trafiłam na książkę Agnieszki Maciąg Twoja wewnętrzna moc. Zaczęłam wtedy wprowadzać rytuały poranka. U mnie akurat były to mantry. Bardzo szybko się zorientowałam, że wnoszą w moje życie spokój i dystans do problemów dnia codziennego. Szczególnie mnie ucieszył fakt, że przestałam być tak mocno reaktywna. Nie reagowałam na prowokacje, myśląc, że to już mnie nie dotyczy.
Potem przyszła uważność. Z kursu MBSR wyniosłam codzienną praktykę uważności i świadomość, że nie wszystko jest takie, jakie się nam wydaje. Zaczęłam też z większą uwagą wsłuchiwać się w swoje myśli, emocje i pragnienia. To właśnie dzięki mindfulness uświadomiłam sobie, że najwyższa pora stanąć wreszcie za sobą. Dołączyłam do mantr codzienną praktykę uważności. Gdy praktykuję rano – dzień jest o wiele spokojniejszy.
Po kursie nauczycielskim jogi twarzy zaczęłam wprowadzać rytuały piękna – rano i/lub wieczorem. Skoro piszę o poranku, niech wybrzmi, że poranne ćwiczenia jogi twarzy, masaż twarzy dają mi na cały dzień poczucie bycia zadbaną. Nie chodzi o skupianie się na swojej cielesności i czynienie z niej priorytetu. Ale żyjemy w naszych ciałach i – im lepiej ono się ma – tym lepsze jest nasze samopoczucie. Tego nie rozdzielimy. Joga twarzy pozwala mi się najpierw poczuć dobrze, przyjemnie, a potem sprowadzić myśli, że jestem zadbana, że moja twarz wygląda promiennie.
Skoro o ciele mowa, to włączam do rytuału pielęgnacyjnego szczotkowanie ciała. Rano – z intencją przygotowania się na nowy dzień. Gdy po takim szczotkowaniu na sucho, wchodzę pod prysznic i kończę go zimną wodą, mam w sobie gotowość do działania. To naprawdę niezwykłe, że brak tego rytuału powoduje lekkie rozleniwienie, mniejszą chęć do pracy.
Staram się też mieć czas na poranną wodę z imbirem, cytryną i kurkumą. Mój układ pokarmowy jest zawsze za ten element poranka mocno wdzięczny, że nie wspomnę o korzyściach zdrowotnych.
Dobrze jest też wstać na tyle wcześnie, by móc podelektować się przyrodą. I choć zdaję sobie sprawę z tego, że może się to już wydać przesadą, to trudno nie zgodzić się z myślą, że poranne słuchanie ptaków, obserwowanie nieba czy zieleni wyposaża w łagodność i daje poczucie jedności z przyrodą. Wiem oczywiście, że nie każdy może sobie na to pozwolić chociażby z powodu miejsca zamieszkania, ale warto się zastanowić, czy taka możliwość – choćby w ograniczonym stopniu – istnieje. Można też – jeśli jest taka opcja – połączyć picie wody z delektowaniem się przyrodą i ...chodzeniem boso po trawie. Nie jest moją intencją denerwowanie mieszkających w mieście, podpowiadam jedynie możliwości;)
Rytuałem poranka może też być robienie makijażu. Nie jestem w tej kwestii ekspertką, ale mam w uszach słowa jednej z moich koleżanek, która marzyła o toaletce, przy której mogłaby rano wykonywać sobie makijaż, popijając pyszną kawę. Nie wiem, czy spełniła swoje marzenie, ale brzmi to jak miły poranny rytuał. Jestem przekonana, że emocje i myśli po dobrze wykonanym rytuale makijażu będą krążyć wokół przyjemnych aspektów życia. I z pewnością potrafi on dodać pewności siebie.
Śniadanie także można uczynić rytuałem. Zjedzone z uważnością, bez pośpiechu, bez przeglądania Internetu, z intencją nabrania energii, wyposaży nas w siłę do realizacji zadań.
Wiem, że te wszystkie rytuały, o których napisałam, zabierają sporo czasu. Wprowadzanie ich w życie nie jest kwestią tygodnia czy dwóch. To proces. Żeby przyzwyczaić umysł, który bojkotuje każdą zmianę, należy robić to stopniowo, ale systematycznie. I sprawdzać, co działa w moim życiu. Bo należy pamiętać, że – chociaż one wszystkie mają nam zapewnić dobrostan – każda z nas jest inna i w związku z powyższym nie każdy rytuał będzie dobry dla każdej z nas.
To, co jest kluczowe, to wprowadzenie zmian w myśleniu. O sobie, o świecie, o innych ludziach. Dobrze jest zaczynać od poranka, bo często to, jak zaczynamy dzień, rzutuje na cały jego przebieg.
Zatem wybieraj. Pomału. Po jednym. Tak, jak czujesz. Rytuały są dla nas, nie my – dla rytuałów. Mają przynosić nam dobrostan. Od samego rana.
ความคิดเห็น