top of page

Granica skóry.


ree

Lubię malować. Jest to dla mnie ciągłym zadziwieniem od czasu, od kiedy zrobiłam pierwszy stopień Vedic Art®. Ten pierwszy kurs uświadomił mi kilka spraw.


Po pierwsze, jak bardzo byłam wtedy nastawiona na to, co powiedzą inni. Tez stres, co powie instruktorka, co pomyśli (na pewno będzie się śmiać). Teraz widzę, jak bardzo byłam w jej biznesie, nie w swoim. Projektowałam na nią swoje lęki, wstyd i kilka innych rzeczy. A skoro projektowałam to na nią, to i na innych. Tak było, choć ten kurs pokazał mi to wyraźnie.


Po drugie, jak bardzo byłam spięta. Te moje pierwsze obrazy (już wszystkie zamalowane lub czekające w kolejce do zamalowania) były, jakie były, nie z powodu braku umiejętności (choć prawdą jest ze żadnych nie miałam), ale z powodu postawienia w sobie granicy pomiędzy tym, co z jednej strony skóry, a tym, co z drugiej strony skóry. I uwierzenia, że to po drugiej stronie jest wrogie, obce, czekające na moje potknięcie.


No i tak sobie myślę, że wiele osób wchodzi w biznes drugiej osoby. Zastanawiamy się, co ktoś o nas pomyśli. Co powie. Rozmawiamy z kimś i analizujemy jego mimikę, gesty, słowa i interpretujemy wszystko. Właściwie jesteśmy głęboko przekonani, że „ktoś coś” o nas myśli. I w związku z tym przekonaniem żywimy wobec tej osoby takie, a nie inne uczucia. Oprócz tego, że powołujemy do życia osądy, to jeszcze wpędzamy się za ich pomocą w niewspierające uczucia. Bo oto pojawia się złość, wstyd, niechęć, poczucie bycia niewystarczającą, chęć zemsty etc.


Pojawia się też głębokie odczucie, że ja i świat to dwa odrębne byty. Ja jestem tu, po tej stronie skóry, świat – po drugiej. Skóra jest cienką linią demarkacyjną, której przekroczyć nie można, bo rozsypie się cały misternie utkany system. To, co po tej stronie, jest ważne, moje, kruche, wrażliwe, efemeryczne, narażone na krytykę, chorobę, zranienie. Trzeba to chronić przed złym, groźnym światem, który jak potwór czyha tylko na mój błąd.


To życie w wiecznej wojnie. Bo nawet, gdy jej nie ma, to boimy się, że wybuchnie. Właściwie jesteśmy przekonani, ze wybuchnie, pytanie brzmi jedynie: kiedy, z której strony przyjdzie i jak będzie wyglądać.


Takie przekonanie nie może prowadzić do niczego dobrego. Ciągły lęk, podejrzliwość, przygnębienie sprawiają, że w tym, co na zewnątrz, doszukujemy się tego, co do czego jesteśmy przekonani. W człowieku, którego podejrzewamy o nie sprzyjanie nam, doszukujemy się dowodów na złośliwości, na niechęć, na pogardę. W działaniach polityków, rządów, obcych państw doszukujemy się spisków, chęci uciemiężenia narodów etc. Takie myślenie nie może doprowadzić do niczego innego niż poczucia bycia uwięzionym w niesprzyjającym, groźnym świecie wypełnionym ludźmi, którzy chcą nas zniszczyć.


Pytanie brzmi: co takie myślenie Ci załatwia? Do czego jest Ci potrzebne? Czy poczucie bycia ofiarą tego, co na zewnątrz, zdejmuje z Ciebie odpowiedzialność za swój los? Wygodnie jest być ofiarą, siedzieć w swoim narożniku i narzekać, jaki to świat jest zły? A może walczysz z tym i to tłumaczy Twoje trudne uczucia nienawiści, złości, pogardy? A może to jest wygodne, bo jesteś przekonana, że nie masz mocy dokonać zmiany, więc nie ma sensu próbować cokolwiek zmieniać, wystarczy przeżyć swoje życie i się uwolnić od wszystkiego?


To pytanie nie jest łatwe. Nie jest łatwe, bo pokazuje, że załatwiamy sobie coś taką interpretacją świata. A to oznacza, że to wszystko jest naszą odpowiedzialnością.


Uch, a my wszak nie chcemy dźwigać tego ciężaru, Wszak wygodniej jest go oddać. Choćby temu złemu światu..


I co teraz? Co zrobić, by jednak odpowiedzialność nie byłą ciężarem? By nie dźwigać na barkach losów świata? By jakoś sprawić, że życie będzie przygodą wartą przeżycia?


Warto przeznaczyć czas na spotkanie się ze swoimi przekonaniami. Zobaczyć je. Zrozumieć. Kto wie, może dostrzec, skąd się wzięły. Zaakceptować. Uznać. Dać sobie do nich prawo. I zmienić. To jest proces. Nie zrobi się tego w pięć minut. Trudno by było. Wszak tkaliśmy siatkę naszych przekonań całe dekady.


To mi pokazało malowanie. Kursy Vedic Art, które teraz sama organizuję, są drogą do siebie. Drogą czasem nie najłatwiejszą. Drogą przypominającą czasem drogę przez ciemny las. Ale drogą wiodącą do celu, jakim jest wewnętrzny spokój i harmonia.

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page