Elegancja i obfitość
- Ewa Joanna Sankowska

- 28 paź
- 2 minut(y) czytania

Elegancja. Kolor zbliżającego się sezonu jesienno-zimowego. I złoto. Kolor bogactwa i obfitości. Zamykam oczy.
Siedzę w wygodnym fotelu z wysokim oparciem, przede mną niski stolik, na którym w złotym wazonie rozchylają się różowe piwonie. Wokół roztacza się delikatny zapach świeżo zmielonej kawy stojącej w niewielkim dzbanuszku i kokosowych świeżo upieczonych kokosowych ciasteczek. Te spożywcze aromaty mieszając się z zapachem piwonii i świeżego powietrza wpadającego przez uchylone okno. Szum wiatru i fal przenika przez leniwie sączące się jazzowe melodie.
Dom stoi na wydmach, okna wychodzą na spokojne morze. Okno na niemal całą ścianę pozwala na szerokie spojrzenie aż po widnokrąg. Wolność możliwości.
Popijam kawę, otulona kremowym szalem. Na podkładce laptop. Tworzę. Bez pośpiechu, z poczuciem sensu.
Wstałam, jak co dzień, wcześnie rano, wypiłam wodę z imbirem. Weszłam na matę i wykonałam kilka asan. Potem medytacja wdzięczności. Prysznic, lekkie śniadanie w słonecznym wykuszu. Spacer po cichej plaży. I praca. Pisanie. Z poczuciem misji, bez konieczności, musu.
Obiad z przyjaciółką w pobliskim lokalu serwującym dobre, świeże ryby. Później książka. Należy mi się odpoczynek przy dobrej lekturze. Wróciłam z warsztatów, które prowadziłam. Przede mną siedem spokojnych popołudni, przed kolejnymi warsztatami.
Wokół delikatny, leniwy spokój. Niczego nie muszę, niczego nie powinnam. Chcę, wybieram. Daję. I, co cudowne, daje mi to godziwe życie. Życie pełne harmonii, elegancji, jakości i wygody. Bez przepychu, ostentacji, krzykliwości. Dobre życie. W obfitości, miłości, akceptacji.
Przyjmuję je z wdzięcznością. Niech trwa.
O tym jest ten obraz. O stabilności, która nie jest marazmem, a podstawą do kreacji. O obfitości, która rozlewa się złotem w pięknie.
Its my favirite song brzmi w głośnikach, słowa cicho i rytmicznie spływają z palców na klawiaturę, zapełniając stronę za stroną.
Myśl, chcąc, nie chcąc ucieka na chwil kilka od tematu książki, która piszę, daje się wciągnąć w rytm utworu. I przenosi do czasów i miejsc, które pełne były od eleganckich dam i gentlemanów. Do początków ubiegłego wieku.
Czy można stworzyć w obecnych czasach przestrzeń będącą ucieleśnieniem elegancji i nie popaść w teatralność, zbytek, sztuczność? Czy można stworzyć przestrzeń dającą przyjemność z przebywania w niej? Czy można stworzyć dom, który zapewni spokój i piękno?
Można. Bo kreujemy to, co jest w nas. Zatem – jeśli w sercu mamy to właśnie – stworzymy taki dom. Dom, który będzie odzwierciedleniem porywów serca.
Ten obraz stanowi dla mnie drogowskaz. I daje pewność, że idę w dobrym kierunku.
Że wizja mnie piszącej książkę, w przestrzeni spełniającej estetyczne potrzeby, nie jest mrzonką. Jest tym, co moje. Zatem jest rzeczywistością. Co stwierdzam, pisząc późnym wieczorem, w wygodnym, ciemno turkusowym fotelu, słuchając delikatnego jazzu, w blasku kryształowej lampki art deco, otulona kremowym szalem. Tylko piwonii brak. Nie ta pora roku;)








Komentarze