top of page

Ciemne chmury.


ree

Czasem na turkusowym nieboskłonie pojawiają się ciemniejsze smugo chmur.


Jak w życiu. Może się wydawać, że są zbędne, że psują kompozycję, że wnoszą coś, co zaburza spokój. Czy na pewno?


Chciałabyś być wiecznie uśmiechnięta, zadowolona, radosna? Rozumiem. A co zrobiłaś, by ten stan utrzymać? Co robisz, by się do niego przybliżyć?


I – czy zagłuszasz te wszelkie przeszkadzające sygnały, które chcą Cię wytrącić z równowagi? Gdy się pojawiają, włączasz muzykę? Serwujesz sobie wieczór filmowy? Sięgasz po lampkę wina? Idziesz wybiegać, wyskakać, wytańczyć to, co uwiera?


Wiesz, że to błąd?


Tak, tak. Wiem... Sama mówiłam, że to pomaga. Owszem. Pomaga, gdy teren jest oczyszczony. Pozwala nie dopuścić do tego, by ugrzęznąć w bagnie brudów, niewspierających myśli, interpretacji, osądów i przekonań. Natomiast wykorzystywanie tych narzędzi, metod do zagłuszania tego, co nas dotyka, co w nas krzyczy jest duchowym bajpasem. Nakładaniem plastra na nieoczyszczoną ranę.


Udawanie, że na nieboskłonie nie ma ciemnoniebieskich chmur, jest myśleniem życzeniowym. Jest udawaniem przed samą sobą, że nic się nie dzieje. Jest takim myśleniem, że – póki nie nazwę , nie rozpoznam – pozostanie w niebycie.


Nic bardziej mylnego. To nie lekarz swoją diagnozą powołuje chorobę do bytu. Ona, nawet nienazwana i niezdiagnozowana – jest. I – bez owej diagnozy – rozwija się i żyje swoim życiem, szkodząc nam bardziej każdego dnia.


A więc dobrze jest rozglądać się po niebie swojego wewnętrznego życia i zauważać te ciemne chmury. Być ich świadomą. Nie bać się. Nie szukać z lękiem. Po prostu uważnie obserwować.


I sprawdzać, czym są. Co znaczy, że pojawiła się irytacja. Jakie wiatry ją przywiały? Jakie ma kształty? Skąd przybyła i dokąd zmierza? Czy łączy się z chmurą frustracji? Niecierpliwości? W co się przekształca? Co mi robi? Ile błękitu zasłania? Czy dostrzegam jeszcze słoneczne promienie?


To ciekawe zajęcie. Zajęcie na całe życie. Obserwacja swojego wewnętrznego nieboskłonu.


Te ciemne chmury nie są intruzem z zewnątrz. One są nasze. Tak samo nasze jak złociste promienie. Nie jest dobrze osądzać je, złościć się na nie, odtrącać. Dobrze jest przyjąć je z czułością i prześledzić ich losy. Zerknąć w lustro i dostrzec, że nieboskłon z ciemnymi chmurami jest tak samo dobry jak ten bez chmur. I zrozumieć, że od nas zależy, czy pozwolimy się tym chmurom połączyć i doprowadzić do ulewy, a może i do burzy.


Akceptacją i świadomością, skąd przyszły i dlaczego, sprawimy, że przeminą. Rozwieją się. I staną się cenną lekcją.


Zatem – gdy się pojawiają – nie ma co sięgać po kieliszek wina, film, muzykę. Nie ma co wyruszać na jogging. Warto NAJPIERW przyjrzeć się im. A potem pobiegać – z lekkością. Potem włączyć muzykę i – jeśli jest wola – pośpiewać czy potańczyć. Potem obejrzeć film. I tak dalej.


Zamknij więc oczy i przyjrzyj się swoim ciemnym chmurom. Bez oceny. Bez krytyki. Spójrz na nie ze zrozumieniem.

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page