top of page

Absolutna klarowność.


ree

Chwile, gdy tak bardzo jestem skupiona na czymś, że świat przestaje istnieć. Projekt, który realizuję. Książka, którą czytam. Artykuł, który piszę. Obraz, który maluję...


Ostro, wyraźnie widzę przedmiot, który stał się ośrodkiem mojego działania. Poza nim nie ma nic. Nie ma pogody – deszczowej czy słonecznej. Nie ma dźwięków. Nie ma zapachów. Nie ma przedmiotów. Jest tylko TO coś. I ja. Do tego stopnia, że właściwie przestaję być sobą. Staję się TYM czymś. W tym sensie można mówić nie o rozlaniu, a zlaniu się z TYM czymś.


Nie ma czasu. Godziny mijają szybko. Jakbym znalazła się w innym wymiarze, w którym minuty są godzinami tutaj. Nie ma innych spraw, trosk, problemów. Nie istnieje to, co jest poza TYM czymś.


Jest radość. Radość działania. Bycia. Tworzenia. Czerpania.


Poczucie sensu. Bo oto czuję, że robię to, co ma znaczenie. Co daje radość. Co JEST.


I w głowie trwa jasność. Przejrzystość. Klarowność. Wszystko pulsuje i jest w gotowości do brania i dawania. Jakby synapsy prężyły muskuły. Jakby neurony stały w blokach startowych gotowe do sprintu. Wszystko jest wyostrzone i czyste.


Nie ma tajemnic. Jest dostęp do źródła wiedzy wszelakiej. Te rzadkie chwile, gdy wszystko trafia na swoje miejsce i panuje absolutny ład wszechrzeczy.


Jednocześnie idę wąskim torem, smugą światła oraz widzę szeroko wszelkie powiązania. Staję się ową smugą i owymi powiązaniami. Nie ma podziału na podmiot i przedmiot. Jest JEDNO.


Przepływ. Stan, w którym dusza wybiega na wiosenną łąkę i beztrosko cieszy się z poczucia przynależności do zieleni trawy, do żółci kaczeńców, do rosy, słońca i wiatru.


Te chwile, w których odkrycie źródła, istotności jest czymś prostym, oczywistym. Jakbyśmy byli podłączeni do boskiego zasilania. Momenty, w których jest to, co JEST.


Jednoczesne twarde stąpanie po ziemi i oderwanie się od niej. Stąpanie w kontekście poczucia pewności, konkretu, bycia w tu i teraz. Oderwanie w kontekście odrzucenia absolutnie wszystkiego, co nie jest zadaniem, sednem owego bycia.


A wszystko w takiej otoczce, jakby świat skupiony był w jakiejś bańce, do której mam dostęp tylko ja. Albo jakby mój umysł rozszerzył się na cały świat i objął go sobą.


Każdy niuans staje się wyraźny, sensowny, piękny i konieczny. Myśl wchodzi w detal i zagłębia się w nim jak pszczela „trąbka” w nektarniku. Zbiera wszystko, wysysa, zabiera. Nie ostanie się nic, co warte jest poznania.


Ten obraz jest o medytacji skupienia. Medytacji, która nie jest dla mnie łatwa, gdy jest samą medytacją. Medytacji, która jest oczywista i prosta, gdy pojawia się w sposób nieformalny. Gdy wchodzę w stan flow.


Piszę o tym i samo pisanie jest skupieniem. I pojawia się stan, w którym minuty nie mijają w moim świecie, choć poza granica skóry dzieje się inaczej. Stan, który sprawia, że mam wrażenie, że mój umysł wykracza daleko poza mózg, co jest oczywiste, ale i poza mnie samą, tę fizyczną. To taki stan akceptacji tego, co się robi, że odnosi się wrażenie, że cały świat stał się pisaniem. Stan, który sprawia, że pisanie jedynie daje sens. I jest sensem.

Komentarze

Oceniono na 0 z 5 gwiazdek.
Nie ma jeszcze ocen

Oceń
bottom of page