Buro, ponuro... w moim wnętrzu...
- Ewa Joanna Sankowska

- 5 paź
- 3 minut(y) czytania

Za oknem tak raczej ponuro. Deszczowo od wczoraj. Wilgotno. Buro. Wietrznie.
Pięknie. Bo i w deszczu znaleźć można czar. Siedzę w swoim nowym fotelu, otoczona jego przyjaznymi kształtami, przy ciepłym grzejniku. Słucham muzyki, którą podzielę się jutro z dziwnowskimi seniorami i jest mi po prostu dobrze.
Ten stan można osiągnąć nie tylko dzięki czemuś, ale także pomimo. Pomimo szarego nieba. Pomimo myśli, że na początku października grozi nam głęboka listopadowa aura. Bo przecież można ją wykorzystać do czytania, oglądania, malowania...
Do bycia przy sobie i w sobie. Otulenie ciepłym pledem, kubek gorącej herbaty w dłoniach, płomienie ognia w kominku. Zapach wosku, świeczki czy kadzidła, smak domowego ciasta, dźwięki spokojnej muzyki lub szum wiatru i dźwięk rozbijających się o szyby kropli deszczu. Dom.
Przestrzeń oswojona, bezpieczna, przyjazna. Na tyle, na ile sami ją taką uczynimy. Nic nie jest „jakieś” samo z siebie. Nadajemy wszystkiemu znaczenie, podświadomie odwołując się do swoich wsześniejszych doświadczeń. A te bywają różne.
Z tego powodu warto stworzyć taką bezpieczną przestrzeń w sobie. Wewnętrzny Pałac jest przestrzenią, do której tylko my mamy wstęp. Jest przestrzenią, która da nam schronienie. Jest przestrzenią, która uleczy. Jest przestrzenią, która wyposaży we wszystko, czego potrzebujemy.
Bywa, że boimy się tam zaglądać. Wypełnia nas lęk przed tym, co tam spotkamy. Nie chcemy budzić uśpionych demonów. A przecież one są nasze, przez nas stworzone, przez nas dokarmiane, przez nas hołubione. Powołaliśmy je do życia, odkarmiliśmy, uśpiliśmy i zaczęliśmy się ich bać. Troszku śmieszno, troszku straszno. Absurdalnie. Skoro bowiem to są nasze demony, na naszej wyobraźni wyhodowane, to możemy z nimi zrobić, co chcemy.
Strach przed spotkaniem z nimi często łączy się z poczuciem wstydu. Wstydu za to, co zrobiliśmy lub czego nie zrobiliśmy. Z poczuciem winy. Z poczuciem bycia niewystarczającą.
A jeśli czuję się niewystarczająca sama przed sobą, normalnym jest, że nie chcę zaglądać do swojego wewnętrznego Pałacu. Bo tam smutki i łzy. A jeśli tam nie zaglądam, to demony dzień po dniu rosną i rosną. Nawet podczas snu. Pozornego snu.
Czy można to jakoś odczarować?
Można. A nawet trzeba. Schronienie ma być schronieniem, nie przestrzenią samobiczowania.
Wewnętrzny Pałac jest miejscem wykreowanym przez nas samych na użytek nas samych. Nic w nim nie jest przeciwko nam. Nic w nim nie jest bez naszej wiedzy i woli. To przestrzeń zbudowana na naszych zasadach. I tylko nasza wyobraźnia jest granicą tej kreacji.
To przestrzeń, w której można się schronić, gdy ktoś lub coś spowoduje, że poczujemy się źle (cokolwiek to znaczy). Niemniej jednak nie jest to przestrzeń ucieczki. To schronienie, w którym można (i trzeba) zadać sobie pytanie, co we mnie sprawiło, że czyjeś działanie mnie dotknęło. To przestrzeń pytań i odpowiedzi słyszanych tylko przez nas.
Pałac, po korytarzach którego się przechadzamy, daje odpowiedzi. Pytanie brzmi, czy chcemy je usłyszeć. Czy mamy w sobie odwagę cywilną usłyszeć, że jesteśmy podszyci tchórzem, że czujemy się gorsi, beznadziejni, że jesteśmy przekonani o swojej nieudolności, że przepełnia nas zazdrość, pogarda, nienawiść, że życzymy komuś źle.
To ważne zdać sobie z tego sprawę. Zaakceptować, że przepełniają nas takie uczucia. Wypracowaliśmy je sobie przez długoletnie zaniedbanie. Przez metodę spychologii stosowanej. Przez przerzucanie odpowiedzialności na innych ludzi, świat, wszelakie bóstwa, los.
Warto wreszcie sobie powiedzieć, że to my jesteśmy odpowiedzialni za to, co czujemy. Nikt inny. Rzeczy się dzieją, na to wpływu często nie mamy. Emocje się pojawiają, na nie wpływu też nie mamy, a przynajmniej niewielki. Ale historie, które nadbudowujemy i uczucia, które pielęgnujemy, to już nasz dzieło.
Dobrze jest tedy zerknąć w Lustro Prawdy i przyznać, że są w nas zakamarki ciemnawe, bure, zakurzone, brudne. I – krok po kroku – rozpocząć porządki.
Aby jednak je zacząć, absolutnie koniecznym jest stwierdzenie, że jakieś miejsce tych porządków potrzebuje. Zatem nie zamiatamy pod dywan, a bierzemy odkurzacz, mop... i robimy przestrzeń na nowe. Na lśniący Pałac, który będzie naszą oazą.
Nawet wtedy, gdy za oknem tak raczej ponuro. Deszczowo od wczoraj. Wilgotno. Buro. Wietrznie.






Komentarze