top of page

Umiesz nazwać swój ból?

Zdjęcie autora: Ewa Joanna SankowskaEwa Joanna Sankowska



Czy wiesz, co Ci dolega? Co to za zadra tkwi gdzieś, do końca nie wiadomo, gdzie tak naprawdę tkwi. I utrudnia. I psuje. I sprawia, że wszystko straciło kontury i żywe barwy. Czy potrafisz to zlokalizować i nazwać?


Często jest tak, że nasze prywatne diagnozy mijają się z prawdą. Szukamy po powierzchni, gdy tak naprawdę istota rzeczy jest ukryta.


Może masz kłopoty ze snem. I próbowałaś już wszystkiego. Była i lawenda, i olejki, i ciepłe mleko, i wietrzenie. Może nawet zrezygnowałaś ze scrollowania telefonu na godzinę przed snem. Może czułaś się zmuszona sięgnąć po leki. A czy zadałaś sobie pytanie, skąd te problemy? Wszak przyczyn może być wiele. Może przyczyna tego, co fizyczne tkwi poza fizycznością? Może to stres, lęk czy natrętne myśli? I te wszystkie stosowane przez Ciebie sposoby, choć dobre same w sobie i bardzo mogą pomóc, nie zlikwidują tego, co jest powodem owej bezsenności.


A może jesteś zniechęcona lub rozdrażniona i szukasz przyczyn w swoich emocjach. Stosujesz techniki uspokajające, z których sama korzystam i które polecam. Ale nie pomyślisz, że przyczyną Twojego rozchwianego stanu emocjonalnego mogą być nie najlepsze nawyki żywieniowe. O tym, że niefortunna dieta może zaszkodzić na wielu poziomach, mówi się od dawna.


A może czujesz, że Twoje emocje ostatnio są zaniżone. Jesteś zrezygnowana, zniechęcona. I tkwisz w takim marazmie, nie wiedząc, jak z niego wyjść. A może nawet nie chce i się szukać sposobów. A tymczasem przyczyna Twoich zaniżonych emocji tkwi na przykład w tym, że Twoja ciekawość świata zmalała do zera i nie masz bodźców, które mogłyby Cię ożywić.


To mogą być takie albo inne sytuacje. Chodzi o to, że nie zawsze (choć i tak oczywiście bywa) ten ostateczny punkt, który obniża poziom naszego życia, jest punktem zapalnym. Ta pierwotna przyczyna może tkwić zupełnie w innym miejscu. I to do niej trzeba się dokopać.


Trudno to często zrobić samodzielnie. Bo podświadomie nie chcemy dotrzeć do istoty bólu. A to dlatego że zaboli. A to dlatego że otworzy otchłań nierozwiązanych spraw, A to dlatego że czujemy, iż zmusi nas to do pracy, której nie chcemy wykonać (wszak wygodniej jest nie robić niż robić). I z tego względu dobrze poprosić drugą osobę o pomoc. O spojrzenie z zewnątrz. O spojrzenie bardziej obiektywne niż nasze. To może być psycholog, terapeuta czy mentor. Ktoś, kto zada kilka – być może - niewygodnych pytań.


Chowamy się przed samymi sobą. Bo tak wygodniej. Bo jeśli coś nie zostanie zdiagnozowane, to trochę jakby tego nie było. Bo zdecydowanie łatwiej jest przerzucić odpowiedzialność na drugą stronę, na kogoś innego, na świat. I wtedy można rozłożywszy ręce przyjąć rolę ofiary. „Chcę, ale okoliczności mi nie sprzyjają” - można rzecz i czuć się usprawiedliwionym.


Pytanie brzmi, czy naprawdę chcesz oddać odpowiedzialność za swoje życie w ręce kogokolwiek innego. W ręce świata.


Pytanie jednak brzmi, czy naprawdę tego chcesz? Tego poczucia, że coś Cię omija. To mogą być duże rzeczy, mogą być małe, codzienne. Może być sukces, cokolwiek to dla Ciebie znaczy, a może być spokojny wieczór, brak fizycznych dolegliwości, wewnętrzny spokój, uśmiech w sercu, książka czy spacer bez wyrzutów sumienia.


Bo może jednak czujesz, że Twoje życie mimo wszystko należy do Ciebie?


Jeśli tak, jesteś na dobrej drodze. To zaledwie początek, niemniej jednak dobry początek. Iskra, od której można rozpalić wielki ogień. Ogień życia. To jak, decydujesz się? Daj znać w komentarzu.

 
 
 

Comments


bottom of page