
Tak. Nie ma nikogo ważniejszego. Czas wreszcie to głośno powiedzieć.
Nie ma nikogo ważniejszego. Uśmiech tej Osoby sprawia, że jest mi lekko. Łzy tej Osoby doprowadzają mnie do stanu bezradności. Jej zapał do zadań rozpoczętych lub tych, które dopiero w głowie wywołuje moje ciągłe życzliwe zadziwienie. A gdy z bezsilności opuszcza ramiona, chciałabym sprawić, by rzeczywistość na powrót stała się piękna.
Nie ma ważniejszej Osoby w moim życiu. A jednak...
A jednak ważniejszym się staje fakt, że ktoś inny mnie o coś poprosił. Potrafię wtedy zrezygnować z czasu spędzonego z Tą Osobą. Z niewiadomego powodu przestaje być ważna. Dlaczego?
Dlaczego pozwalam, by się martwiła sprawami, na które nie ma wpływu?
Dlaczego zamiast zdrowego posiłku serwuję Jej pizzę z Biedronki?
Dlaczego nie pozwalam Jej odejść w spokojne miejsce, tylko zmuszam do tkwienia w miejscu pełnym hałasu?
Dlaczego pozwalam, by czytała zbyt długo, zamiast położyć się spać?
Dlaczego nie mobilizuję Jej do zrobienia badań, chociaż wiem, że należy?
Dlaczego tak często nie dotrzymuję danego Jej słowa?
Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Najważniejsza Osoba w moim życiu. Bez Niej nie byłoby niczego. Nie byłoby śmiechu, kreowania, planów, radości, nostalgii, wzruszeń, piękna. Niczego by nie było.
A zawodzę raz za razem. I mam nadzieję, że nikt się nie dowie. A jeśli nikt się nie dowie, to trochę tak, jakby tego nie było, prawda?
Najważniejsza Osoba w moim życiu. Ja.
Bo beze mnie nie byłoby w moim życiu niczego. Albowiem nie byłoby mojego życia.
A jednak raz za razem ważniejszym się okazuje wszystko inne. I wszyscy inni.
Znasz to?
Miałam tak długie, długie lata. Gdy nawaliłam wobec drugiej osoby, miałam wyrzutu sumienia. Gdy nawaliłam wobec siebie - lekceważąco machałam ręką. Dotrzymać słowa innym było ważną rzeczą. Dotrzymać słowa sobie - drugorzędną. Nadużycie zaufania drugiej osoby było niedopuszczalne. Nadużycie zaufania swojego wiązało się z poczuciem niewystarczalności i beznadziejności.
Było tak. Ale już nie jest. I to nie znaczy, że inni stali mi się obojętni. To znaczy, że zauważam ważność siebie.
To, co widzę na zewnątrz siebie, jest wytworem mojego wnętrza, mojego stosunku do siebie i świata. Chcę zatem mieć to swoje wnętrze poukładane, spokojne, harmonijne, pełne piękna. Chcę mieć poczucie wolności i godności, a także odpowiedzialności za swoje życie. Chcę się uśmiechać wewnętrznymi ustami, tworzyć piękno.
Bo wtedy zobaczę to wokół siebie. A to, co zobaczę, będzie miało wpływ na moje samopoczucie. Nie ma więc innej drogi do szczęścia jak poprzez siebie. To nie jest tak, że można osiągnąć szczęście pod warunkiem jakimś.
Czasem się wydaje, że jeśli coś zdobędziemy, kupimy (auto, rower, dom, sukienkę, płytę), z pewnością staniemy się szczęśliwi. Nie. To może dać krótkie zadowolenie. Satysfakcję. Ale nie szczęście. Szczęście nie jest uwarunkowane czynnikami zewnętrznymi. Szczęście to stan, który jest niezależny od tego, czy Jolka nas obgadała, Kaśka odbiła chłopaka, a mama dała szlaban na imprezy do końca roku. Szczęście nie zależy od tego, czy szefowa jest sprawiedliwa, czy faworyzuje jakąś grupę. Nie zależy od tego, czy mamy spłacony kredyt, czy końca nie widać. Nie warunkuje się zasobnością portfela. Nie jest skutkiem pięknej twarzy czy zainteresowania płci przeciwnej.
Owszem, to wszystko pomaga w życiu. Ale można to mieć i wcale szczęśliwym nie być. Zatem majątek, stanowisko, uroda, a nawet i zdrowie nie są konieczne do szczęścia.
Co zatem jest konieczne? Kontakt ze sobą. Prawdziwy. Głęboki. Szczery. Umiejętność spojrzenia sobie w twarz, przyjęcia swojego Cienia bez samobiczowania. Miłość do siebie. Akceptacja. Bez żadnych warunków. Bez rozliczeń: co mi się udało, co osiągnęłam. Nie ma znaczenia, ile błędów w życiu popełniłam. Błędy, choćby najgorsze, można naprawić. Błędy nie są końcem świata. Nie są wyrokiem.
Jeśli zależy mi na sobie, zacznę szanować swoje obietnice dawane... sobie.
Jeśli zależy i na sobie, zacznę dbać o swoje relacje z innymi. Może - niestety - trzeba będzie z pewnym znajomości zrezygnować. Zacznę otaczać się ludźmi, którzy wywołują mój uśmiech.
Jeśli zależy mi na sobie, zacznę dotrzymywać obietnic danych sobie. Zacznę dbać o swoje zdrowie, o ruch, o dietę, o świeże powietrze, o sen.
Jeśli zależy mi na sobie, przestanę udawać, że jestem kimś innym. Spotkam się wreszcie ze sobą i wysłucham, czego mi brak, czego mam za dużo. Zacznę szanować swój czas. Zacznę dbać o swój spokój, o ład w głowie, o harmonie w swoim sercu.
Jeśli zależy mi na sobie, posłucham tego cichego, nieśmiałego głosu wewnątrz, który nieśmiało mi szepcze o tym, kim naprawdę jestem. I stanę w tej prawdzie.
Bo jestem najważniejszą Osobą w swoim życiu.
Comments