top of page

Jak długo jeszcze?

Zaktualizowano: 10 kwi

Poradniki powiadają, że wystarczy 21 dni, by wprowadzić w życie nowy nawyk.


Pierwsza rzecz, która - niezmiennie - mnie w tej kwestii uderza, to oczywiście słowo nawyk. Jak wiesz, jestem nie tyle przeciwniczką nawyków (staram się w ogóle nie być przeciwniczką niczego, ale to długi proces), co zwolenniczką rytuałów. A to z tego względu, że - w odróżnieniu od nawyków - są one intencjonalne, świadome, wykonywane z uważnością, no i czynią nasz świat pięknym.


Druga rzecz, z którą się nie zgadzam, to owe 21 dni. Można by tu zapytać, jak to się ma do moich programów trwających właśni 21 dni, co uzasadniam tym, z czym - jak piszę - się nie zgadzam. Ma się nijak. Po prostu tworząc je, byłam przekonana o tej racji, że wystarczą trzy tygodnie, by nowe aktywności weszły nam w krew. Nie wejdą. To znaczy niektóre owszem. Niektórym ludziom. To rzecz zależna pewnie - w pewnej mierze - od owych aktywności, a drugiej - od tego, jak szybko się uczymy.


Bo - że w tym procesie ważne jest to, jak szybko się uczymy, jak szybko potrafimy zapomnieć, czego się nauczyliśmy i w to miejsce nauczyć się czegoś nowego - to pewne jak 2x2=4.


Ta umiejętność jest także umiejętnością, która będzie potrzebna teraz na rynku pracy. Nie tyle akredytacje, certyfikaty, dyplomy, co elastyczność, przystosowywanie się i uczenie się rozwiązywania problemów w nowy sposób.


A wracając do naszego dobrostanu, te 21 dni może się okazać za mało. To może być dobry start. To może być świetny początek. To może być rewelacyjne zetknięcie się z zagadnieniem. Ale to może być za mało, by utrwalić nową aktywność, niezależnie od tego, czy dotyczy diety, sportu, czynności organizacyjnych, intelektualnych czy duchowych.


Ile więc? Jak długo trzeba ćwiczyć, by nowa aktywność weszła nam w krew? Dobre pytanie.


Tyle czasu, by było to skuteczne;)


Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Jesteśmy różni. I różne są te nasze nowe aktywności.


W moim nowym programie Akademia Dobrostanu, o którym wkrótce będę pisać, daję na ten proces duuuużo czasu. Wprowadzane zmiany będą się dokonywały bardzo powoli. Bardzo systematycznie. Bardzo indywidualnie.


Bo należy też pamiętać, że bywa tak, iż wdrożenie jakiejś aktywności jednej z nas przyjdzie łatwiej, innej - trudniej, a jeszcze innej - nie wyjdzie wcale. I nie ma w tym nic dziwnego. Różnimy się. I trzeba nam samym uszanować to, że jesteśmy kimś wyjątkowym, unikatowym i potrzebujemy do siebie podejść indywidualnie. Bycie takim jak wszyscy jeszcze nikomu nie popłacało.


Dobrze jest także pracować nad sobą holistycznie. Pamiętać bowiem należy, że leczenie samej migreny (na przykład farmakologicznie), zapominając o tym, że może to być powiązane z dietą, psychiką, emocjami bądź pracą mięśnia skroniowo-żuchwowego, może przynieść efekty na krótki czas. Mówię to jako osoba, która doświadczała migren przez dziesięciolecia.


Uczenie się nowych aktywności związane jest z pracą mózgu, z wytwarzaniem nowych połączeń neuronowych. A mózg nie bardzo lubi nowości. Woli robić rzeczy po staremu, bo tak wygodniej i bezpieczniej.


Trzeba więc nam do tego naszego zachowawczego mózgu mieć nieco cierpliwości. Trzeba nam zrezygnować z wyścigów. Które - tak na marginesie - mają się nijak do dobrostanu. Trzeba nam wskazać cel, ustalić strategię działania i wyruszyć - z odpowiednimi narzędziami w plecaku - w podróż zwaną szczęściem, spokojem i spełnieniem.


Zapraszam na swój kanał na Spotify - opowiadam w ostatnich odcinkach o procesie budowania dobrostanu.

Oraz na YouTube - tam (póki co) drobiazgi dobrostanowe.



1 commento

Valutazione 0 stelle su 5.
Non ci sono ancora valutazioni

Aggiungi una valutazione
bottom of page