
Odpoczynek. Wycofanie się z aktywności, wycofanie się ze świata. Czas na sen, na autorefleksję. Przestrzeń na leniwe myśli podążające za płomieniem ognia w kominku. Moment na poczucie siebie. Swojego ciała i swojej duszy. Odpowiednia chwila na zadanie sobie kilku niewygodnych pytań. I na słuchanie odpowiedzi, które przychodzą.
W tym roku przesilenie zimowe przechodzę w spowolnieniu jeszcze bardziej intensywnym, bo spowodowanym rekonwalescencją po operacji. Dużo śpię. Bardzo dużo śpię. Trochę czytam. I wchodzę w siebie. Te ważne pytania, które sobie zadaję, dotyczą duchowości. Dotyczą sensu, celu życia. Dotyczą drogi powrotu. I tego, jak wykorzystać to w tym doświadczeniu zwanym życiem. Co zrobić z tą odkrywaną od czasu jakiegoś prawdą. Prawdą o sobie, prawdą o świecie.
Pisałam w roku ubiegłym, nieco z przymrużeniem oka, jak przetrwać przygotowania do świąt. W tym roku zaczęłam je jeszcze wcześniej, gdyż w trakcie malowania jednego pokoju i początku wielkiego oswobadzania domu z rzeczy niepotrzebnych okazało się, że termin mojej planowanej operacji uległ zmianie i na dzień przed mikołajkami mam być w szpitalu. Zatem od tego czasu nie mam możliwości uczestniczyć w sprzątaniu, zakupach i gotowaniu. To pozwoliło mi uczyć się trudnej sztuki odpuszczania. I zaufania.
Pogodzona z tym, że meble nie będą pachniały świeżo nałożoną maścią, w zaufaniu, że mąż potrafi słuchać dyspozycji i umie pokroić, zamieszać, nastawić piekarnik, robię krok wstecz. Krok do siebie. Krok w siebie.
Zadaję sobie pytania, medytuję, słucham odpowiedzi. Obserwuję swoją gotowość (bądź jej brak) na przyjęcie tychże odpowiedzi.
Zima jest takim czasem. Czasem na refleksję. Czasem na zastanowienie się, jak wygląda moje życie. Czy chcę tak dalej. Co mi się w nim podoba. Dlaczego mi się podoba. A z czym mi nie po drodze. I dlaczego.
Grudzień często wykorzystywany jest do podsumowań. I dobrze. Pod jednym warunkiem. Że one do czegoś prowadzą. Samo podsumowanie jest jak zaparzona – ale niewypita herbata. Niby gotowa, ale bez żadnego pożytku.
Zima z racji krótkości dnia, ciemności na oknem, często mało sprzyjającej spacerom aury, sprzyja zatrzymaniu się. Nasza aktywność słabnie. Warto przerzucić zainteresowanie światem zewnętrznym na siebie, na świat wewnętrzny. Dobrze by było nie zagłuszać głosów duszy głosami z telewizora. Dobrze by było nie zaślepiać oczu serca widokami z Internetu. Dobrze by było nie udawać, że poza nami jest coś bardziej interesującego niż w nas samych.
Taka zimowa wyprawa w głąb siebie może dać obfite plony w postaci gotowości do dalszego życia. Taki wgląd w siebie może zaowocować życiem bardziej prawdziwym, zgodnym z tym, co nam w sercu gra. Takie rozmowy ze sobą mogą pomóc odkryć nam, kim tak naprawdę jesteśmy. Czego chcemy od życia. Po co żyjemy. Co nas uskrzydla. Jakie motto nam przyświeca. Do czego dążymy.
I jak to, co nas otacza, wspiera nas w naszych dążeniach. Nasz dom. Nasza praca. Nasze ciało. Nasze relacje. Czy przestrzeń, w której mieszkam, pomaga mi realizować swoją życiową misję? Czy praca, którą wykonuję, dodaje mi skrzydeł i przybliża do celu? Albo chociaż nie oddala od niego? Czy daję swojemu ciału to, co jest mu potrzebne, by pomagało mi w działaniach? A może oddala mnie od nich, skupiając na sobie zbyt wiele uwagi? Czy ludzie, których mam wokół siebie, z którymi się spotykam, rozmawiam, wymieniam poglądami, kibicują mi czy drwią z moich marzeń i celów? Czy mam przestrzeń na nowych ludzi? Czy jest wokół mnie za gęsto? Czy ciągną mnie w dół, czy dmuchają w skrzydła?
Jak mi jest w moim życiu? Wiem, gdzie jestem? Dlaczego się tu znalazłam/-em? Co mnie tu przywiodło? I jaki będzie mój kolejny krok?
Czy wiem, kim jestem? Po co jestem? Czy jestem szczęśliwa?
Comments